Cukrzyca nie przeszkodziła mi w spełnianiu marzeń. Nie powinniśmy traktować jej jak wroga, który próbuje zniszczyć nam życie. Dowodem mogą być wszyscy ci, którzy mimo tej przypadłości, osiągnęli w życiu bardzo wiele. Trzeba uwierzyć w swoje zdolności i akceptować życie takim, jakie jest.
Nazywam się Karolina i mieszkam w Dąbrowie Górniczej. Od 10 lat jestem diabetyczką, a cukrzycę wykryto u mnie, gdy miałam 10 lat. Uczęszczałam wtedy do sekcji pływackiej, często po wysiłku robiło mi się słabo i odczuwałam duże pragnienie. Mama zrobiła mi badania, żeby upewnić się, czy wszystko jest porządku. Początkowo trafiłam do poradni w Gliwicach. Nie wiedziałam wtedy, co się dzieje – rodzice byli przestraszeni, a ja nie miałam pojęcia, czym jest cukrzyca. Dopiero gdy po raz pierwszy zobaczyłam strzykawki i igły, zrozumiałam, że to nic przyjemnego (wcześniej nazwa kojarzyła mi się nawet pozytywnie) i zaczęłam się bać.
Początek drogi
Pierwszy tydzień choroby spędziłam gliwickim szpitalu, jako jedyna pacjentka z cukrzycą. Było ciężko, ale rodzina pomogła mi przez to wszystko przejść. mama zaczęła czytać wiele czasopism i książek na temat cukrzycy, jednakże teoria nie zawsze sprawdzała się w praktyce. Tata nie chciał przyjąć mojej choroby do wiadomości i do ostatniej chwili miał nadzieję, że to chwilowe albo że jest to pomyłką w badaniach. wsparcie rodziców było dla mnie bardzo ważne. Niedługo potem trafiłam do poradni w Katowicach pod opiekę pani profesor Przemysławy Jarosz-Chobot. To był przełom w moim leczeniu. W Katowicach panowała inna atmosfera. Znajdował się już tam oddział diabetologiczny, więc nie byłam sama, mogłam obserwować, jak inni radzą sobie z tą przypadłością. Uczyłam się także od nich.
Akceptacja
Po roku przeszłam na pompę insulinową, z której korzystam do dzisiaj. Był to wtedy ogromny postęp w leczeniu cukrzycy. Moje życie stało się łatwiejsze. musiałam tylko pamiętać, żeby przed każdym wysiłkiem skontrolować poziom cukru, aby móc odpowiednio zareagować. Nie zrezygnowałam ze swoich dotychczasowych zajęć. Ciągle uczęszczałam do sekcji pływackiej, do miejskiej drużyny koszykarskiej oraz chodziłam do szkoły muzycznej. dostrzegłam dobre strony bycia diabetykiem. Przecież dzięki cukrzycy poznałam wielu wspaniałych i ambitnych ludzi. stowarzyszenie dzieci Chorych na Cukrzycę organizowało obozy, na które jeździliśmy podczas ferii i wakacji. Dawały nam one mnóstwo frajdy i zawsze uczyły czegoś nowego o codziennej samokontroli. Przyjaźnie tam nawiązane pielęgnuję do dziś, bo diabetycy potrzebują wzajemnego wsparcia.
Strach ma wielkie oczy
Początkowo nie miałam żadnych obaw związanych z cukrzycą, nie przeszkadzała mi ona w codziennym życiu. Pamiętam jedynie, że bałam się liceum. Przed pójściem do nowej szkoły usłyszałam od koleżanki, że jej znajomi wytykali ją palcami z powodu cukrzycy. Bałam się, że i mnie to spotka. Tak się nie stało. Na swojej drodze nie spotkałam jeszcze osoby, która by mnie dyskryminowała. Przeciwnie, mam wrażenie, że cukrzyca wzbudza u ludzi zainteresowanie. Często pytają mnie, jak sobie radzę, jak działa pompa insulinowa. Chętnie odpowiadam, bo dzięki temu mogę pomóc innym diabetykom. Znajomych uczę, jak mogą mi pomóc w trudnej sytuacji. Śmieję się czasem, kiedy niektórzy mylą pompę insulinową z odtwarzaczem muzycznym, bądź z telefonem komórkowym. Okazuje się, że może ona uchodzić za bardzo nowoczesny gadżet.
Żyć Pełnią Życia
wyznaję zasadę, że chcieć to móc. W spełnieniu marzeń pomagają mi rodzice. Dzięki nim podróżuję po świecie, wyjeżdżam na obozy oraz… zwiedzam skocznie narciarskie świata i często bywam na zawodach skoków narciarskich. to moja prawdziwa pasja. Przebywanie na skoczni jest dla mnie czymś wyjątkowym, szczególnie gdy stoję koło belki startowej i chociaż częściowo mogę odczuć to, co zawodnicy podczas zawodów. Ogromne wrażenie wywiera na mnie skocznia w Innsbrucku i mamucia skocznia w Planicy. Jestem przekonana, że skoczkowie narciarscy mogą być dla nas, diabetyków, pewnego rodzaju wzorem. Tak samo, jak my, muszą oni utrzymywać odpowiednią dietę i mieć kontrolę nad swoim co-dziennym zachowaniem. Siłą rzeczy sukces wymaga poświęcenia, a nawet wyrzeczeń. Radość w oczach sportowca stojącego na podium przekonuje jednak, że naprawdę warto się starać. My, diabetycy, powinniśmy tak myśleć o samokontroli. Musimy wprawdzie wyrzekać się czasami pewnych rzeczy, jednakże nagrodą jest wyrównanie hipoglikemii i brak późniejszych powikłań. Tylko my zdajemy sobie sprawę z tego, jaka to radość, przy której żadne wyrzeczenie nie jest ważne. Długie i szczęśliwe życie to dla nas symboliczna kryształowa kula, którą skoczkowie odbierają za cały sezon wielu pojedynczych zwycięstw. Tyle jeszcze do zrobienia.
Uwielbiam podróże
Jako diabetyczką starannie się do nich przygotowuje. Chociaż mam pompę, zawsze pamiętam, że moim „przyjacielem” jest także pen i w dłuższe podróże zabieram go ze sobą. Tak jak baterie do glukometru i do pompy, zapas pasków testowych, insulinę i akcesoria, sok i obowiązkowo glukagon. Przed wyjazdem idę do lekarza prowadzącego, pobieram specjalną kartę wyjazdową, na której są podstawowe informacje o cukrzycy i sposobie postępowania w języku polskim i angielskim (ta karta jest czasem przydatna na lotniskach przy kontroli bagażu). Tak przygotowana, mogę wszystko. Cukrzyca nie przeszkodziła mi latać na spadochronie, jechać na tygodniowy spływ kajakowy i międzynarodowy obóz żeglarski. Do tej pory udało mi się spełnić większość moich marzeń. Zwiedziłam wiele państw i ciągle rozwijam swoje zainteresowania. Obecnie studiuję, jestem na pierwszym roku filologii angielskiej. Mam jeszcze wiele planów i celów do zrealizowania: ukończenie studiów, nauka gry na gitarze, praca związana ze skokami narciarskimi i kurs nurkowania. Na pewno nie zamierzam z nich rezygnować ze względu na cukrzycę.